Jak wygląda korzystanie z wymiany waluty w bankach za granicą? W Europie problemu raczej nie ma, ot wystarczy paszport i załatwimy co trzeba. Jednak w Hongkongu czy Chinach jest już zupełnie inaczej, ale to po prostu efekt restrykcji jakie wprowadzają Chiny na obywateli przebywających na terenie tego kraju.
Do Chin próbowałem już się wybrać w zeszłym roku, jednak zniechęciłem się skomplikowanymi procedurami jakie były związane w uzyskaniem wizy. W tym roku mamy wyjątek i na 15 dni można tutaj wjechać bez wizy, lecz to co tutaj zastałem przeszło najśmielsze oczekiwania. Już sam początek był nieoczekiwany bowiem... dostęp do tego bloga został zablokowany.
1 Zakłamanie GPSMoment wjazdu do Chin to w praktyce wjazd do czarnej dziury. Będąc jeszcze w Hongkongu sprawdziłem sobie na GPS gdzie jadę i ustawiłem hotel docelowy by śledzić trasę jaka została do hotelu. O dziwo pozycja autobusu od momentu zbliżania się do Guangzhou zaczęła wyczyniać cuda. Jechaliśmy wszędzie jak się da, przez rzeki bez mostu i przez parki, zaś rzadko po drogach, ot bez ładu i składu.
To pierwszy taki przypadek w moich dość licznych wojażach, w których korzystanie z GPS zawsze jest podstawą. W Chinach jest to niemożliwe, u lokalsów pokazuje się ona prawidłowo, na mojej komórce do zdjęć GPS nie włączył się wcale, zaś na komórce podstawowej moja pozycja zawsze była przesunięta o kilka przecznic w stosunku do prawdziwego położenia. Po przemieszczeniu się do Pekinu GPS już w ogóle nic nie pokazywał.
Mapy papierowe, które można dostać praktycznie na całym świecie, tutaj też nie ma do dyspozycji w hotelu. Początkowo więc poruszałem się po omacku, ale szybko odkryłem, że mapy są dostępne w turystycznych destynacjach na ścianach budynków takimi jak na powyższym screenie. Są jak widać lepsze z powodów wytłuszczonych Points of interests, więc można zrobić im zdjęcie i używać jako mapy zastępczej.
2) Komunikacja oraz blokada stron internetowych
Gdy coś poszło nie tak, to komunikacja z Chińczykami okazała się drogą przez mękę. Jak na Azjatów przystało nie używają angielskiego, ale w przeciwieństwie do innych nacji wręcz unikają jakiegokolwiek kontaktu z obcokrajowcem, zaś pytani zwykle albo udają, że nie słyszą, albo śmieją się w głos i szczerzą zęby jakby to rozwiązywało sprawę, więc to najczęściej droga donikąd. Gdy już uda się znaleźć punkt informacyjny, pracujące tam osoby używają tłumacza oczywiście ichniego, bo z google korzystać tutaj się nie da.
Jak zwykle zaraz po dotarciu do hotelu próbowałem zalogować się na bloga by opublikować potencjalne komentarze. Okazało się to niemożliwe, zostałem przy tym poinformowany, że 'niektóre' strony mogą się tutaj nie otwierać.
Niektóre to spory eufemizm, bo nie da się tutaj otworzyć praktycznie nic. Nie działa FpG, nie działa nawet gmail, podobnie jest z jakże potrzebnym… translatorem, nie da się wejść na YouTube, działają tylko duże portale typu Onet czy Interia. Przynajmniej można wiedzieć co się dzieje na świecie.
Działają co prawda także apki bankowe, więc przelewy można sobie robić.
Niemniej jednak karty używać się zbytnio nie da, przy czym nie ma znaczenia czy mamy Visa czy Masercard, gdyż preferowane formy płatności to albo gotówka, albo wszędobylski tutaj AliPay. W jednym punkcie sprzedawczyni oglądała moją aliorowską kartę Mastercard, zajrzała do poradnika jak to obsłużyć i... udało się. Transakcja została zaakceptowana. To był jednak wyjątek, bowiem wszędzie indziej na widok karty Mastercard było: no way, dame zettai.
3) Nieakceptowane dolary sprzed 2017
AliPay wymaga dostępu do internetu, smartfon powinien też posiadać NFC. Mój podstawowy go nie ma, więc ta forma płatności odpadała na starcie. Z gotówką inną niż Juan też jest problem, gdyż Alior bank, gdzie zwykle kupuję dolary, posiada na stanie banknoty z 2006 lub wcześniejsze, twierdząc, że banknoty wydane po 1971 są ok, niestety innego zdania są Chińczycy, bo dla nich są nieważne.
O problemach ze starymi dolarami pisałem niedawno przy okazji pobytu w Kenii. Tam jednak jest to zwykła sztuczka na turystach, którym wmawia się, że stare dolary są mniej warte niż nowe i płaci się za nie mniej niż za kolorowe czyli wydane po 2017. Ot sprytny sposób by oskubać turystów.
W Chinach i Hongkongu nie ma podziału na high & low value dollars. W Hongkongu kantory odmawiają przyjęcia starych dolarów, zaś banki nie obsługują klientów nie posiadających konta, przy czym posiadanie konta w Citi u nas, nie ma znaczenia w oddziale w HK. Co więcej za samą obsługę pobierana jest opłata w wysokości 100 dolarów. Szczegóły poniżej.
4) Problematyczna wymiana walut
Na szczęście w Hongkongu przypadkiem udało mi się odkryć jeden punkt Global Exchange w podziemiach Hongkong Station, gdzie jakoś nie było problemu z wymianą dolarów HK na chińskie Juan. Dla mnie kluczowe, bo gdy się okazało, że autobus zawiózł mnie pod nie ten hotel co trzeba (hoteli o nazwie Guangdong jest dużo w jednym mieście) trzeba było skorzystać z taxi by dostać się do właściwego hotelu. Taksówkarze zaś akceptują tylko lokalną gotówkę lub Alipay.
Banki w Chinach nie mają tak rygorystycznych wymagań jak w Hongkongu. W Bank of China udało mi się wymienić dolary HK na Juany, ale to co powinno trwać minutę trwało kwadrans. Zostałem prześwietlony bardziej niż na granicy ze skanem oka, kontrolą paszportu, podaniem nr. telefonu, hotelu wraz z podaniem numeru pokoju, wszystko zaś nadzorowali inni pracownicy, niczym u nas przy przelewie powyżej 200k w oddziale.
5) Alternatywa
Chiny to zdecydowanie najbardziej hardcorowy kraj w jakim byłem dotychczas. Człowiek ma jednak duże zdolności adaptacyjne i po czasie skojarzyłem, że skoro mam chińską komórkę Xiaomi, to musi ona obsługiwać strony chińskie. Google nie działa, ale Mi browser pozwalał używać zmodyfikowanego translatora (bez głosu) otworzył Youtube (chociaż pustego, trzeba było wskazać co chce się zobaczyć) chociaż ten nie podpowiadał niczego do obejrzenia. W dalszym ciągu jednak gmail był blokowany.
A same Chiny, a nie internet? Zupełnie inne od innych krajów azjatyckich. Z pysznym jedzeniem, dynamiczną rozbudową i dziwacznymi zachowaniami ludzi w zatłoczonych parkach będącymi jak sądzę specyfiką kultury chińskiej. Na kolejny wyjazd do tego kraju będę już na pewno lepiej przygotowany.
Co to jest dolar HK?
OdpowiedzUsuńDolar hongkoński, o dziwo dostępny jest nawet w kantorze Aliora i bardzo się przydał. Właśnie sprzedałem niepotrzebne już resztki, które zwykle zostają z wyjazdów.
UsuńCzytam i czytam Twoje jakże ciekawe relacje z demokratycznego Państwa Środka i - co tu dużo mówić - widzę jak będzie wyglądała polska rzeczywistość urządzana nam przez walczących demokratów. Obym był złym prorokiem.
OdpowiedzUsuńNie martw sie Polak to nie Chinczyk i nie da sobie tak latwo odebrac wszystkiego. Poza tym wydaje mi sie, ze ta cala EU zmierza do konca, takze referendum o wyjscie z EU tez juz coraz blizej. Nachodzcy doprowadza do rozpadu EU, to jest wiecej niz pewne, takze czekamy kiedy to wszystko jeb... i obudzimy sie juz w normalnym wolnym kraju.
UsuńA Alior obniżył limit na KO do 100 tys. I nadal warunek wydawania 500 zł.
OdpowiedzUsuńPoki sa normalne oferty za kilka "machniec" karta na niewielkie kwoty to niedoczekanie, zebym uruchomil ichnie KO, chociaz mam tam konta od samego poczatku tego banku. Widocznie jest sporo desperatow, ktorzy nadal z tego korzystaja.
Usuń