SKOK Wołomin przymyka oko na swoje warunki

Wielu czytelników w komentarzach dotyczących SKOK Wołomin wskazuje rzecz, na którą do tej pory nie zwracałem uwagi. Konto osobiste w tej kasie rzekomo wymaga, aby były na niego dokonywane regularne wpłaty w wysokości 300 zł miesięcznie.

Fakt, taki zapis jest na stronie Kasy i zauważyłem go dopiero dlatego, że wskazał je jeden z czytelników. Teoretycznie kwota nieduża i co tu dużo mówić, najmniejsza spośród wszystkich banków gdzie bodaj najmniejszy wymóg ma Getin bank, gdzie przelewam co miesiąc 750 zł.

Problem w tym, że przelewanie jakiejkolwiek kwoty gdziekolwiek, to zawsze dodatkowy kłopot. W przypadku Wołomina tym większy, że przecież wypłaty z Kasy są płatne jeśli nie mamy dostępu do oddziału, co dla wielu z nas jest dodatkowym utrudnieniem. Z drugiej strony choć mam ror w Wołominie, nigdy nie dokonywałem wpłat 300 zł, więc o co chodzi?

Mimo tego zapisu nie jest to konieczność Źródło: skok.wolomin

W zasadzie nawet gdyby ktoś przelewał owe 300 zł na ror w Wołominie, to nie będą to martwe środki tworzące osad. Kasa w Wołominie ror ma oprocentowany od 3% co jest lepszą stawką w porównaniu z bankami. Pozostaje jednak problem samego przelewu bowiem nikt nie lubi być przymuszany do niechcianych czynności.

Zadałem pytanie jak to w końcu jest i dostałem taka odpowiedź:
uprzejmie informuję, że w umowie rachunku istnieje zapis mówiący o tym, że należy dokonywać wpłaty w wysokości co najmniej 300,00 zł miesięcznie. Ponieważ jednak wpłata na lokatę kierowana jest na ROR (również lokata po zakończeniu automatycznie zostaje przeksięgowana na ten rachunek), zasilenie to, choć nie jest ono regularne, traktujemy jako wystarczające.

Gwoli wyjaśnienia posiadam dwie lokaty odnawiane co kwartał a więc siłą rzeczy ror jest zasilany dwa razy na 3 miesiące. Z tego prostu wniosek, że jeden miesiąc pozostaje bez żadnych wpłat a mimo to Kasa w Wołomina idzie na ustępstwo i nie wymaga aby w tym miesiącu były dodatkowe wpływy. 

Rzecz praktycznie nie do pomyślenia w banku komercyjnym, gdzie bank wręcz czyha na najmniejsze potknięcie klienta by natychmiastowo wykorzystać je na swoją korzyść.

Za prosty przykład może posłużyć incydent z ubiegłego tygodnia, w bezproblemowym jak dotąd BGŻ. Bank przetrzymał przez 5 dni pieniądze w wyniku błędnego przelewu. Zgłaszałem problem codziennie używając za każdym razem innych argumentów i apelując o zwrot. Niestety za każdym razem dostawałem wymijającą odpowiedź:
Uprzejmie informuję, że Pana zapytanie zostało sklasyfikowane jako reklamacja i przekazane w celu rozpatrzenia do Departamentu....

Czyli innymi słowy czekaj kliencie ustawowe 14 dni. Według zapewnień rozpatrzenie miało być niezwłoczne. Niezwłoczne było w niedzielę, niezwłoczne było i w poniedziałek, niezwłoczne było także we wtorek, niezwłocznym okrzyknięto środę. Argumenty dotyczące prośby mogły być jakiekolwiek a codziennie testowałem inny. Dopiero ostateczny i zarazem najbardziej drastyczny doczekał się 'niezwłocznego' rozpatrzenia. No prawie niezwłocznego...

Konsultantka z infolinii po 5 dniach oczekiwania rano poinformowała o wpłacie na moje konto zablokowanych środków. Niestety na wpłatę znów trzeba było czekać aż do późnego popołudnia a więc w momencie, gdy przelew zewnętrzny nie będzie tego dnia realizowany. Dzięki temu bank zyskał kolejny dzień.

Jak widać SKOK w Wołominie jakoś nie robi problemów klientom, choć ma do tego pełne prawo. A w banku komercyjnym to praktycznie norma, która przestaje powoli dziwić. I niestety BGŻ wcale nie jest odosobnionym przypadkiem.