Opisywana wczoraj zmiana w Deutsche bank, jest dość symboliczna. Zmiana kwietniowa z 10% na 8,10% oznaczała koniec złotej ery antybelek. Kolejna zmiana z 8,10% na 6,00% sugeruje kolejną nową erę, która nazwy jeszcze nie ma. Ale wymyślimy coś fajnego wkrótce.
W przeciągu pół roku oprocentowanie w db spadło o całe 4%. A w międzyczasie inflacja nie spadła o 4%, szczegółowe wyniki znajdziecie niżej. To każe szukać nowych rozwiązań. Większość ludzi godzi się z takim stanem rzeczy, mówią zrezygnowani: tak to już jest na tym świecie, co będzie to będzie, cieszmy się tym co jest.
Trudno się jednak cieszyć z tym, że rok temu każdy mógł mieć lokatę na 8,50% bez ograniczeń. Dziś przy trwającej drugiej rewolucji bankowej, gdy lokaty zaczynają tonąć poniżej poziomu 6% o czym pisałem tutaj, zanosi się na to, że wkrótce będziemy ze świeczką szukać lokaty oprocentowanej na 6%.
Ostatnio zostałem zapytany: Co zrobisz jak lokaty zjadą poniżej standardu bloga? Zamkniesz go? Dobre pytanie. Po pierwsze w życiu nie ma sztywnych reguł, zmieniamy się adekwatnie do sytuacji. Po drugie nie chodzi o to by mieć za wszelką cenę powyżej 6%, ważne aby być przynajmniej 2% powyżej inflacji a im więcej tym lepiej.
Spójrzmy na poniższą tabelę: pokazuje ona wyniki inflacji za poszczególne miesiące tego roku. Mając na uwadze że od lokat odprowadzamy obowiązkowo 19% podatku belki, musimy mieć minimum 2% więcej. Brzmi to może dziwnie ale wszystko wyjaśni tabela.
Absolutne minimum oprocentowania |
W kolumnie Lokata Brutto widzimy lokaty z oprocentowaniem o 2% większym aniżeli wskaźnik inflacji. ostatnia kolumna Lokata Netto pokazuje jakie jest oprocentowanie realne lokaty po odliczeniu 19% podatku. Zakładanie lokat czy kont poniżej oprocentowania podanego w kolumnie Inflacja jest realną stratą.
Inflacja zawsze powinna być naszym punktem wyjścia. Nie bajdurzenia bankowców o w podejrzany sposób popularnym haśle gwarancji kapitału - patrz artykuł Gwarancja mniejszego zła. Ileż to artykułów zachwala produkty strukturyzowane, iluż to bankowców dziwi się, że nie są one tak popularne jak 'być powinny'. Ich zdaniem oferują fajny zysk a przy tym gwarantują kapitał.
Nic nie gwarantują. Produkty strukturyzowane i wszystkie inne produkty bankowe mogłyby stać się nieco bardziej popularne, gdyby bankierzy zaoferowali prawdziwą gwarancję kapitału - nie zwrot zainwestowanego kapitału ale przynajmniej zwrot kapitału powiększonego o uśrednioną inflację. W przeciwnym wypadku gdy struktury przegrają swój zakład gwarancją jest regres na poziomie inflacji.
Gwoli prawdy są produkty obiecujące dobre zyski a przy tym gwarantujące mały zysk mniej więcej na poziomie inflacji ale tych także nie polecam. Wówczas w przypadku przegranego zakładu nasz kapitał stoi w miejscu, brak przyrostu. Bo inflacja jest jak rdza, to finansowa korozja którą musimy zwalczać. Jeśli z inwestycji dostaniemy tyle ile wynosi inflacja, wówczas wychodzimy na zero. Mamy tyle samo ile na początku. Gwarancją jest stagnacja. Nie podkreślam tego czerwonym kolorem bo nie ma tu przynajmniej straty.
Naszym celem nie jest ani regres, który z dużym prawdopodobieństwem oferują struktury, ani stagnacja, który oferują lepsze produkty. Naszym celem jest progres, przyrost kapitału choćby minimalny czyli pokonanie inflacji tak dalece jak to możliwe. To oferują lokaty na poziomie minimum 6%. A im więcej tym lepiej a jak wiemy są gwarantowane oferty dochodzące nawet do 12%. Takie podeście dopiero gwarantuje progres.
Inflacja szalała w tym roku wokół 4% zatem ustawiłem standard bloga na 6%. Jeśli inflacja spadnie, a tego przecież oczekujemy, to będzie można obniżyć standard bloga. Przy 3% minimalne będą lokaty na 5%. Przy inflacji na poziomie 2% poprzeczka dla lokat będzie ustawiona na minimum 4%. Ważne aby wartość naszych oszczędności wzrastała a nie była zjadana przez inflację.
Jest to pierwsza podstawowa zasada inwestowania. I to względem niej powinny odbywać się wszelkie porównania. A niestety rzadko się to robi. Zastanowimy się zatem jutro jak zwiększyć dodatni dystans ponad poziom inflacji.
I tak nasze pieniądze są zjadane przez inflację, jeśli trzymamy je na lokacie. Nie czarujmy się. Inflacja na poziomie 4% to bajki.
OdpowiedzUsuńWystarczy naprawdę wybrać się do sklepu i zobaczyć, ile co kosztuje. Zwłaszcza to, co kupujemy najczęściej.
Śmiało można powiedzieć, że dla przeciętnego Kowalskiego inflacja wynosi nawet 10%.
Fakt faktem, że inflacja jest liczona według wybranego koszyka, który będzie inny dla każdej rodziny.
UsuńW moim przypadku wynosiłoby to może mniej niż owe 4%, biorąc pod uwagę strukturę wydatków. Ceny w sklepach w przypadku produktów spożywczych praktycznie się wiele nie zmieniły cukier dla przykładu jest w miarę na stałym poziomie. Rok temu płaciłem około 4 zł teraz płacę 3,50 więc tutaj jest nawet na plus.
Dla mnie przykładowo najbardziej istotne istotne są zmiany cen gazu i w moim koszyku to jest główny składnik koszyka inflacyjnego.
Ale gdyby zsumować cały istotny koszyk w którym dla przykładu pomijam wzrost cen paliw wyjdzie mniej więcej 4%.
Obawiam się, że w wielu przypadkach wzrost kosztów to znacznie więcej niż 4%. Dam swój przykład - liczyłem i wyszło mi 14,5% procent (wrzesień do września). I tak nie policzyłem wzrostu kosztu podatku za grunt który wzrósł w bagatela 826% (tak, ponad osiemset procent, jest to dzielnica Poznania) i trudno szacowalnych wydatków (komunikacja miejska w Poznaniu, to nie tylko wzrost kosztów biletów, ale co się dostaje za te bilety http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,37794,12706433,Co_trzeci_tramwaj_w_Poznaniu_ma_spoznienie__Twarde.html a bilety w Poznaniu są czasowe, więc koszty podróży (nie biletów!) wzrosły około dwukrotnie. Gdybym wszystko policzył to pewnie ten koszt oscylowałby wokół 20%.
OdpowiedzUsuńA w przyszłym roku w Poznaniu czeka mnie:
- wzrost kosztów wywozu śmieci - o 60% więcej
- wzrost kosztów wody i ścieków - o 31%
- planowana (czy będzie nie wiadomo bo ludzie się burzą) podwyżka cen biletów tramwajowych o 11% (przeciętnie)
- a na obniżkę cen gazu i prądu raczej bym nie liczył
I nie chodzi mi o to, że ja jestem wiecznym krytykantem, tylko zastanawia mnie jak ten koszyk inflacyjny jest poustawiany. Jestem człowiekiem skrupulatnym i jeszcze nigdy od kilkunastu lat jak liczę nie udało mi się nawet zbliżyć do wyników oficjalnej inflacji. A skoro ja przekraczam tę liczbę to ktoś musi mieć te inflację niższą, a nawet może i deflację. Tylko kto?
Jest szansa na przeanalizowanie tej oferty? https://www.groupon.pl/oferty/cala-polska/Value-Media/12426726
OdpowiedzUsuńNie ma. Oferta już nieaktualna mimo, że miała być ważna do 19 listopada!
UsuńW Inteligo są jakieś haczyki, np. konieczność utrzymania konta bądź kara za zamknięcie konta po miesiącu?
UsuńAutor Ci nie odpowie, bo musi ochłonąć po nie wyrwaniu kupona na czas. Ja mam pytanie do tych co zakupili, czy dostaliście jakiś e-mail z linkiem od banku, ja założyłem z Kuponu i nie wiem czy podpisywać umowę bo może spaliłem :/
UsuńHehe i ty wierzysz w prawdziwość tej inflacji, przecież każdy średnio rozgarnięty człowiek wie, że jest ona większa, nie daj się mamić populistą z rządu;)
OdpowiedzUsuńIstotą artykułu nie jest wielkość inflacji ale realny punkt odniesienia co do inwestycji.
UsuńBankowcy mają dwa sposoby na punkty odniesienia:
1) mówi się często, że inwestycja była dobra jeżeli osiągnęła wynik lepszy niż średnia rynkowa. Czyli np. jeżeli WIG stracił -20% to możemy się cieszyć, jeśli straciliśmy tylko -17%
2) wpaja się ludziom przekonanie, że gwarancja kapitału czyli zwrot zainwestowanej kwoty po kilku latach jest bardzo dobrą opcją
Więcej na ten temat będzie w jutrzejszym artykule gdyż dzisiejszy był tylko wprowadzeniem. Ważne jednak jest to by poprzeczkę, punkt odniesienia ustawić na wyższym poziomie przynajmniej na poziomie inflacji i względem niego oceniać nasze wyniki. A nie cieszyć się gdy stracimy mniej czy gdy odzyskamy po ponad 6 latach część zainwestowanego kapitału zwanego gwarancją zwrotu o czym jutro na PP2.