Zamiast
wypisywać niczym kronikarz każdą ofertę lokat, która przekracza 6% wydaje mi
się, że większą wartość dla każdego czytelnika mogą mieć drobne tematy, które
dotyczą każdego a mogą mieć istotne znaczenie w życiu codziennym.
Dajmy
zatem spokój kolejnym Mikołajom rozdającym 6% dziś czas zastanowić się nad lansowaniem
pewnych mód w finansach. Okazuje się bowiem, że banki mają interes w
promowaniu i nadmuchiwaniu zalet wszelkich nowinek bankowych. Jednym z
nich są na pewno płatności zbliżeniowe.
'Och
jakie to fajne' słyszymy tu i ówdzie, 'ot pyk przytykamy i gotowe'. Nie ma kolejek,
nie musimy już więcej pamiętać naszego pinu. Jeśli zapomnieliśmy zabrać go ze
sobą nic to. Do kwoty 50 zł możemy przecież zapłacić zbliżeniowo, nie trzeba
blokować kolejki. Co ciekawe nie tylko banki to chwalą słyszymy to też wśród
ludzi. Och, ach aż w końcu usłyszymy uch.
Wszystko
bowiem pięknie i ładnie ale jak zwykle do czasu aż wyjdzie szydło z worka, gdyż
mało kto wie co jest istotną wadą tej pseudo-dogodności. Okazuje się bowiem, że
płatności zbliżeniowe są niebezpieczne.
Pierwsza
wada jest oczywista sama przez się: przy zgubieniu czy kradzieży karty mamy
praktycznie z marszu pewność, że karta może zostać w ogołocona mig nie chroni ją bowiem nic.
Jeżeli mamy zwykłą kartę to chroni ją przynajmniej pin.
Owszem
w obu przypadkach dla ochrony pieniędzy mamy możliwość przelania kasy w
bankowości internetowej z ror na konto oszczędnościowe z którego złodziej czy
nieuczciwy znalazca już nie skorzysta. Ale przy zbliżeniówce płacić może
natychmiast, przy pinie musi kombinować choćby przy bankomacie, gdzie źle
wpisany pin po prostu spowoduje zwrot karty.
Druga
wada już jest mniej oczywista. Zastanawialiście się kiedykolwiek dlaczego
kasjerki mają obowiązek pytania czy może dokonać płatności zbliżeniowo? Okazuje
się, że głównym powodem jest fakt, iż płatności takie
nie są weryfikowane!
Jeżeli
transakcję potwierdzamy pinem wówczas sprawdzane jest nasze saldo i jeśli na
koncie brak środków albo nasz rachunek do zapłaty przewyższa to co nam zostało
na koncie płatność nie zostanie zrealizowana.
Jeżeli
zgodzimy się na płatność zbliżeniową wówczas zawsze nam się uda dokonać
transakcji nawet jeśli mamy saldo równe zero a wówczas na koncie będziemy mieli
debet i to bardzo wysoko oprocentowany.
Dokonywałem płatności zbliżeniowej podczas ostatniego wyjazdu za granicę na
lotnisku w Krakowie. Ot zwykła kawa dla kilku osób współtowarzyszy podróży.
Po
powrocie do kraju dostałem sms z banku z prośbą o... uregulowanie długu. Zróbmy
porównanie ile zarabiamy na koncie za drobne kwoty a ile pobierze bank za
płatności zbliżeniowe.
Mając
np. 200 zł w banku na koncie z kapitalizacją dzienną dostaniemy 0,02 zł z czego
oczywiście zapłacimy 0,01 podatku mamy więc zaledwie grosz dziennie zysku.
Widać to na poniższym obrazku.
50 procent podatku |
Przy
niższych kwotach np. 100 zł dostaniemy 0,01 zł przy czym jednocześnie zapłacimy
tyle samo podatku w wyniku czego nie zarobimy nic. Podatek bowiem wynosi w
takim przypadku aż 100%.
100 procent podatku! |
Inaczej
jest w przypadku obliczania długu, który jest znacznie wyżej oprocentowany. Dla
przykładu bank za kwotę 78 zł zaksięgowanej w dwa dni po dokonaniu płatności,
zażądał po pięciu dniach 0,25 zł.
Jeżeli
zapomnimy o tym czy w jakikolwiek sposób ten fakt umknie naszej uwadze odsetki
będą się kumulowały dzień po dniu. Podane kwoty nie wydają się nie grać
roli, łatwo można je zbagatelizować ale
czas ma tendencję płynąć szybko. Nim się spostrzeżemy często przyłapujemy się
na tym, że już minął miesiąc, dwa i więcej.
Bank
nie podaruje nam żadnego dnia. Będzie skrzętnie
dodawał nie tylko codziennie nowe odsetki, zaksięguje, każda płatność
zbliżeniową bez względu na stan konta. I oczywiście będzie w dalszym
ciągu reklamować ten cudowny twór. A jak
wiadomo w przyszłości wszystkie karty będą zbliżeniowe. Teraz wiadomo już
dlaczego.
Połączenie obu powyższych warunków czyli zgubienie/kradzież oraz możliwość schodzenia poniżej zera na koncie powoduje już prawdziwą katastrofę. Owszem można później dochodzić swego, pisać reklamacje, zgłaszać problemy ale po co się o nie prosić?
Dla
świętego spokoju wolę potwierdzać transakcje pinem. To przecież zaledwie 4 cyfry, które
zajmują tyko kilka sekund. A nie trzeba kombinować czy w n-tym banku mam
jeszcze coś na koncie czy też nie.
"Jeżeli zgodzimy się na płatność zbliżeniową wówczas zawsze nam się uda dokonać transakcji nawet jeśli mamy saldo równe zero [...]"
OdpowiedzUsuńTo czy transakcje potwierdzane bez użycia PINu są weryfikowane zależy od polityki autoryzacyjnej banku (online/offline) zatem stwierdzenie "zawsze" jest nieporozumieniem.
Hmmm... Ekspertem nie jestem, ale sądzę że jednak Polcan ma rację. Kiedy płacę z podaniem PINu to czasem jest tak, że po wprowadzeniu karty do czytnika czekam od kilku sekund nawet do minuty, aż terminal połączy się z bankiem i zweryfikuje czy mam środki. Jak sklep ma słabe łącza, to może to trwać dłużej i z problemami. Przy transakcji zbliżeniowej jest tylko pip! i zapłacone. Nie ma czasu na połączenie z bankiem, wysłanie zapytania i odebranie odpowiedzi!
UsuńPozdrawiam, YKS.
"Nie ma czasu na połączenie z bankiem", faktycznie, ekspertem nie jesteś ;)
UsuńJa ostatnio płaciłem kartą Millennium Dobre Konto, płacąc zbliżeniowo w Rossmanie. Miałem na koncie ok 20 zł natomiast rachunek wyniósł ok 30. Pani w okienku powiedziała ze transakcja została anulowana... Natomiast płacąc zbliżeniowo karta ING nie raz mi sie zdarzyło wejść na debet :)
OdpowiedzUsuńInna sprawa to naliczanie transakcji zbliżeniowych. Z tego co pamiętam w ING logujac sie na konto dopiero po ok 2-3 dniach widzimy jakiekolwiek obciążenie na koncie. Podajac pin mamy chociaż zablokowane środki natomiast i wiemy ze dostępnych środków mamy mniej ;) W Millenniumz tego co pamiętam nawet płacąc zblizeniowo, automatycznie pobierane sa pieniążki z dostepnych srodkow :)
Bardzo ciekawy blog, widać, że prowadzisz go z pasją.
OdpowiedzUsuńZapraszam do zapoznania się z tym
Inwestycje Bez Wkładu Własnego
Pozdrawiam serdecznie
Marcin Oniszczuk
A ja się zastanawiam nad czymś innym... Co będzie jeśli ktoś na lewe dokumenty zarejestruje sobie firmę, zdobędzie terminal i przerobi go wzmacniając jego sygnał... a następnie przejdzie się w ruchliwe miejsca i zbierze sobie z daleka - zbliżeniowo po 50 plnów od każdego w okolicy. Oczywiście to czysta teoria, ale jak znam życie to kiedyś ktoś coś takiego wdroży w życie.
OdpowiedzUsuńMnie przeraża jak udzie narzekają na płatne konta na FaceBooku (np. AliorBank). Osobiście mam konta w 10 bankach i nic nie płacę. Za żadną operację nie zapłaciłem w żadnym banku, no chyba, że dla premii a nie mogłem jej ominąć z przyczyn ekonomicznych (np. nie na rękę było mi wydać 100-200zł w owym miesiącu).
OdpowiedzUsuńFachowe dane na temat bezpieczeństwa kart z RFID (tzw. zbliżeniowych) można znaleźć tutaj http://niebezpiecznik.pl/post/ataki-na-zblizeniowe-karty-kredytowe-rfid/?similarpostY5937 , oraz w innych artykułach na tej stronie.
OdpowiedzUsuńI jako ciekawostka, dlaczego z programie Pogromcy Mitów nie zrobiono odcinka o bezpieczeństwie RFID https://www.youtube.com/watch?v=cs4I-hURT7A
Zauważyłem ze swoich doświadczeń,że przy MasterCard-zie można zrobić debet, natomiast przy Visie nie było takiej możliwości .
OdpowiedzUsuńHmmm, akurat w ING dostałem Visę i to w tym banku po raz pierwszy zobaczyłem ów debet, który był dla mnie zaskoczeniem co opisałem w powyższym artykule.
UsuńWięc teoria chyba nie sprawdza się w ogólności.
Mam takie same doswiadczenia jak POLCAN.
OdpowiedzUsuńWniosek jest prosty po Waszych wypowiedziach:
ING stosuje autoryzacje offline i zawsze będzie mozliwość złapania debetu.
MILLE ma autoryzacje online i dlatego jest bezpieczniejsze.
Jak osobiscie nie korzystam juz z płatności zbliżeniowych, a ostatnio zamknąłem kartę w ING, bo podniesli wymóg obrotów na 200 PLN.
Karty i płatność nimi są ok i bardzo wygodne, ale ja osobiście też wole płacić wszystko z pinem wtedy mogą mi co najwyżej odrzucić transakcje i tyle i problemów nie ma. A niby ta technika idzie w górę jeśli o to chodzi, ale ja jednak się tego boje, że ktoś faktycznie może nam ukraść portfel z kartą i problem gotowy. A taki złodziej już nawet pinu nie musiałby wymyślać tylko płacić za co chce zbliżeniowo. To nie dla mnie. Najgorzej, że banki nawet nie pytają nas o zgodę czy chcemy mieć taką kartę nową czy nie i wysyłają jak leci, a później taki klient banku może się nie źle zdziwić, że np zgubił kartę i na koncie ma pustkę a wie że sam tyle nie wybierał
OdpowiedzUsuńPolecam dzisiejszy artykuł w "GW" na temat płatności zbliżeniowych. W mBanku nie można wyrobić karty bez płatności zbliżeniowej ! Zatem stajemy się "niewolnikami banków".
OdpowiedzUsuńNiby ma to zniechęcać do używania gotówki. Mnie odwrotnie - zniechęca do używania kart płatniczych.
Pozdro,
Jakis czas temu nieświadomie również zrobiłam sobie minus....saldo zmienilo się po trzech dniach....akurat dzisiaj mnie przycisło i postanowiłam na koncie równym zero zrobić zakupy i nie udało się. Mam kartę maestro w ing. To jak to w koncu jest?
OdpowiedzUsuńWięc wychodzi na to, że jak pytają o płatność zbliżeniową, to jednak lepiej płacić tradycyjnie.
OdpowiedzUsuńZawsze możesz ustawić limit na karcie debetowej, który, w takiej sytuacji może pomóc. Limit nie musi być duży, wystarczy np. 100zł, żeby starczyło na zakupy. Tu masz link do www
OdpowiedzUsuńMoże nie to że są niebezpieczne, tylko przez nieumiejętne posługiwanie się kartą sami możemy narobić sobie problemów. Ja osobiście jestem posiadaczem karty wielowalutowej https://www.igoriacard.com i doskonale znam sposoby na to, aby moja karta była odpowiednio zabezpieczona. W przeciwnym wypadku płaciłbym tylko gotówką.
OdpowiedzUsuń